» Relacje » Warsztaty z Robertem Cichockim

Warsztaty z Robertem Cichockim


wersja do druku

Storytelling technikami Impro dla gier RPG

Redakcja: Mały Dan

Warsztaty z Robertem Cichockim
Wyglądało to tak, że złapałem Darkena na skrzyżowaniu między pawilonami 7, 7a, 8 i 8a. Kto był, ten wie – w pobliżu punktu informacyjnego. Jak się okazało, czekał w tym miejscu aż mu się telefon podładuje. Było jakoś po 22:00, akurat nie miałem okazji zagadać po odebraniu przez niego Identyfikatorów, gadka-szmatka, takie tam, wiecie. Na chwilę usiedliśmy, ale zaraz ruszyliśmy się dalej. Weszliśmy po schodach na górę pawilonu 7a, szliśmy przed siebie, bez celu, ciągle gadając. Obeszliśmy korytarzem dookoła, mijając sale konkursowe, sale naukowe, wreszcie dotarliśmy do sal RPG. Jedna z nich, sala G, była otwarta, drzwi blokowało krzesło (aby zrobić przewiew, wiadomo, że był zaduch). W środku trwała prelekcja. Darken rzucił okiem, zaintrygowany spojrzał na to, kto prowadzi i co to za punkt programu.

- Chcesz tam wejść?
- Jasne – odpowiedział.

Weszliśmy więc do środka drugimi drzwiami, od tyłu, aby nikomu nie przeszkadzać. Sala wypełniona była mniej więcej w połowie. Od razu rozsiedliśmy się w ostatnim rzędzie. Darken szybko się zorientował, o czym jest prelekcja. W dwóch słowach wprowadził mnie w temat, zaczęliśmy się przysłuchiwać. Po minucie szepnąłem do niego:

– Kurde, koleś dobry jest.

Po pięciu minutach wiedziałem już, że trafiłem na prawdziwą perełkę – jedną z tych prelekcji, które potem się długo wspomina. Tak, to był dla mnie jeden z najfajniejszych punktów programu na Pyrkonie! I trafiłem tam przypadkiem, spontanicznie – bo akurat trafiłem na Darkena i akurat tam przechodziliśmy. Chwilę mi jednak zajęło, zanim się otrząsnąłem i zacząłem nagrywać na dyktafon. Od teorii przechodziliśmy akurat do praktyki i prelekcja przybierała bardziej warsztatowy charakter. Oto blisko czterdzieści minut, które udało mi się zarejestrować:

(disclaimerRobert Cichocki, czyli RC, to prelegent, wszelkie pozostałe głosy dialogu to głosy różnych osób z sali. Jest to prawie dokładny zapis, więc wszelkie powtórzenia czy błędy są tego efektem - chodzi o autentyczny przekaz i ukazanie spontaniczności i żywiołowości prelekcji. Stąd też didaskalia i niektóre wypowiedzi tej samej osoby w nowym akapicie. O tym wszystkim jest jeszcze słowo na końcu.)

Robert Cichocki: - W tym ćwiczeniu może się pojawić taka sytuacja, czego wcześniej, wczoraj nie powiedziałem, że każdy z was w danym momencie historii ma prawo powiedzieć, że potrzeba tej historii więcej akcji, więcej emocji, więcej opisu, więcej koloru, więcej czegoś. Czegokolwiek. Jeżeli czegoś chcecie w tej historii więcej, krzyczycie i przejmujecie ją. Od czasu do czasu mogę poprosić kogoś tutaj na środek, żeby odegrał scenę z tej historii – ta historia będzie ważna dla dalszych części historii. Dobra. Zaczynamy!

Potrzebuję… lokacji. Miejsca!
- Opera.
RC: - Opera, ok!
- Kościół.
RC: - Jezu, dobrze, że powiedziałaś wcześniej. Nie lubię religijnych miejsc, po prostu.
- Opera to świątynia sztuki.
(chwila konsternacji, prelegent przybiera głupią minę, śmiechy na sali)
RC: - Dobra, mamy operę. O-PE-RA
(do sali zaglądają jakieś osoby)
Tak, tak, tak. Chodźcie, chodźcie.
- Brakuje nam bohatera.
RC: - Brakuje nam bohatera, no nie. O Jezu, jak fajnie, wiecie o co chodzi. Dobra. Potrzebuję… postaci. Kogokolwiek.
Woźny - usłyszałem najpierw… Brzęczyszczykiewicz….
- Woźny Józef.
RC: - Kto? Woźny Józef, dobra. Weźmy sobie woźnego Józefa jako pierwszą postać, ale potrzebujemy jeszcze kogoś…
- Gżdacza!
RC - Ta, weźmy sobie gżdacza.
- Jakąś dziewczynę…
- Wiolonczelistkę.
RC - Wiolonczelistka. Jest wiolonczelistka. Dobra. Mamy woźnego, mamy gżdacza, mamy wiolonczelistkę. Ja muszę jedną osobę stąd wykreślić. Kogo muszę wykreślić?
- Gżdacza (zgodnie rzekło kilka osób)
RC - No niestety, gżdacze są mili i się uśmiechają, ale… Mamy dwie postacie. Jest to woźny… J jak?
- Józef (znowu chórem)
RC - Józef! Dobrze! Jesteście czujni.
(tu Robert zaczął pisać na tablicy imię, ale… zatrzymał się na J i zaczął z głupią miną zastanawiać, na sali rozległy się podpowiedzi)
- U zwykłe! Ó kreskowane!
(prelegent rezolutnie pominął kwestię jaka jest druga litera w imieniu Józef i przeszedł dalej)
RC - Dobra, J Zef (czyt. Dżej Zef), może być!
(Robert wykorzystuje swe umiejętności aktorskie i odpowiednio intonując, pokazuje krótką scenkę, jakim to J Zef jest kozakiem, i jak wchodzi lansiarsko do opery)
Dobra, mamy J Zefa, i mamy naszą W, naszą wiolonczelistkę. Jak ona się nazywa?
- Weronika!
RC - Wera.WW.
(tu znowu dzieje się coś śmiesznego, nie pamiętam co, ale wszystko wskazuje na machlojki przy pisaniu na tablicy)
Czy to jest jej problem? Skreśliliśmy to, wyszło nam A [anarchistyczne – przyp. Red.] i że opera walczy o pokój. (mina, poza) Ja tu walczę o pokój, jestem anarchistką. To jest ważne. Walczę o pokój.
Dobra! Mamy dwie postacie. (krótka pauza) Ja potrzebuję coś wiedzieć o J Zefie. Słuchajcie. Kim on jest? Jaki on jest?
- Jest kulawy.
RC - Jest kulawy!
- Jest raperem
- Nie ma oka.
(parę innych głosów)

RC - Ok., jest raperem, jest kulawy, ma telefon w Erze.
- I jest czarny.
- Lubi piratów.
RC - A potem nie powiesz, że to jest rasizm?
- Mamy równouprawnienie.
RC - Dobra. Wierzę w to, że masz dobre intencje. Naprawdę, wierzę w Ciebie.
- On zginie.
(Robert robi minę, śmiechy)
RC - Dobra, wiemy, że jest kulawy, jest raperem, ma telefon w Erze i jest czarny.
Wera!
- Walczy o równouprawnienie.
- Jest feministką.
- Walczy o…
(Robert pisze na tablicy skrót: WOR, ta sama osoba, smętnie)
- …o WOR.
RC - Walczy o WOR? Może być? To jest jej walka o równouprawnienie. To jest jej ruch. (mina, poza, podniośle) Walczymy o równość. WOR.
(śmiechy na sali)
Co jeszcze o niej wiemy?
- Jest blondynką. Z dużym biustem. (tu małe info dla nieobecnych: to był opis osoby na sali i albo ona go podawała, albo jej koleżanka – o tyle istotne, że dziewczyna później wyszła na środek fajnie odgrywając postać – tymczasem pisze na tablicy UU)
RC - Jest UU. (śmiechy, mina) Uuuu, to jest reakcja mężczyzny, który widzi duży biust. Ok. Coś mniej więcej o niej wiemy, ale teraz potrzebujemy wiecie, konsekwencji, nie. Józef jest woźnym…
- Nie podoba mu się tam, że się czepiają…
(Robert wskazuje osobę)
RC - Chodź, skorzystam z Ciebie. (śmiechy, brawa, Robert jednak tonuje "oczekiwania") Nie w ten sposób. Słuchaj, chciałbym żebyś odegrał nam troszkę życie Józe… Dże, Dże Dżeze…
- Dżej  Zefa
RC - Słuchajcie to jest trudne imię, naprawdę, nie myślcie sobie. Chciałbym żebyś pokazał nam jak mu się żyje w tej operze. Ale spokojnie, damy Ci chwilę
- Możesz mi pomóc? Zacznij udawać, że śpiewasz tutaj w tej operze.
(propozycja spotkała się z entuzjazmem, brawa, śmiechy)
RC - Dobra, ale słuchajcie, my potrzebujemy tutaj energii, bo jakąś scenę odgrywamy dlatego potrzebuję od was okrzyku dla nas na zachętę też, troszkę też żeby nas zmotywować…
- FUCK YEEEAAH! - krzyczy jeden z obecnych, śmiechy
RC - Bardzo fajny okrzyk (z rozbawieniem), po prostu yeah. Ja podnoszę rączkę tak (zaciśnięta pięść w górę, jak na koncercie), a wy mówicie yeah.
- YEAH!
(tubalnym, niskim głosem coś tam nuci, lekkie vibrato, takie tam; tymczasem chłopak na scenie lekko kulejąc wędruje z wyimaginowaną szczotą, ścierając podłogę…)
RC - (żywo) …i koniec!
(brawa)
Kiedy on to zrobił? Kiedy to było? To było kiedy? Podczas koncertu?
- Na próbie!
RC - Na próbie. Ale to była próba generalna! Tam siedzieli sponsorzy.
(mina, poza, śmiechy)
Siedział Google, Microsoft, Apple. Dobra, wiemy. Wiemy jaki on jest. On się lubi wchrzaniać, on taki jest. Teraz Wera. Potrzebujemy Wery.
- Tu jest.
(i tu brawa, bo okazuje się, że dziewczyna pasuje do opisu)
- Okej.
RC - Jesteś wiolonczelistką, pamiętaj, potrzebuję żebyś odegrała nam chwilę z życia Wery w operze.
- Czekaj, czekaj, czekaj, rekwizyt.
- Jest nawet instrument.
RC - No proszę.
(do rąk dziewczyny trafia ni mniej, ni więcej tylko futerał na gitarę, któren opiera ona na podłodze tak jakby trzymała wiolonczelę)
Dobrze, że nie opowiadamy o morderstwie, no nie?
- Macie jakiś patyk?
(wstaje ktoś, w wyprostowanej wysoko ręce trzymając miecz)
- Dawaj, patyk!
(śmiechy, brawa, miecz trafia do rąk dziewczyny)
RC - Spokojnie, jesteś Werą, to jest Twoja chwila prawdy, a my robimy jednocześnie uwaga!
(gromkie) YEEEEAAAH!
(dziewczyna zaczyna „grac”, przesuwając mieczem po futerale jak smyczkiem, chyba nawet mrucząc coś pod nosem, sala podchwytuje i również zaczyna mruczeć i trochę
zawodzić)

RC - Dobra, dzięki bardzo!
(brawa)
Co dowiedzieliśmy się z tej sytuacji, ja pierwszą rzecz jaką zobaczyłem… chodź, nie stój w drzwiach.
- Zobaczysz więcej!
RC - Wiemy, że jak Wera gra to po prostu coś pięknego.
Dobra, wiemy coś o Werze, wiemy o J Zefie. To są nasze główne postacie, więc co teraz się wydarzy?
- Konflikt.
RC - Konflikt! Yes (płaczliwie, ale ze szczęścia) zro-zu-mie-li. Ale to dobrze, ja nie chcę opowiadać za dużo. Ja bym chciał zobaczyć tę scenę ich konfliktu. Też byście chcieli sobie ją zobaczyć?
- (chóralne) Taaaaak.
RC - Okej, to chodź, ja wiem, że chcesz! Dobra, jest mi potrzebny J Zef. Oooo, chodź! (chwila martwienia się o rekwizyty, czy się nie zniszczą) Wiecie, ja wam to potem oddam, wykorzystamy to na chwilę (moment chaosu, próby ogarnięcia, zaczynamy scenę). Pamiętajcie, to będzie scena konfliktu, to będzie (podniośle) dramat może, (normalnym głosem), a może nie… Pamiętacie okrzyk?
- YEEEAAH
W: (patetycznie, z przejęciem) O Boże! Muszę kupić nowy komplet strun! Ile to mnie będzie pieniędzy kosztować. A WOR się nie dorzuci. One myślą tylko o kolejnych manifach.
J: - O czym ty w ogóle mówisz kobieto?
W: - O strunach! Cieciu.
(na sali rechot)
J: - Jestem ciężko pracującym czarnym pracownikiem. To jest… (kręci głową) To jest nie do pomyślenia.
W: - A moja praca to nic? Te godziny na próbach? (celuje mieczem-smyczkiem w stronę „ciecia”)

(sala eksploduje, dosłownie, brawa, śmiechy, piski, żywa reakcja)
RC - Możecie zostawić rekwizyty, dzięki bardzo, siadajcie na miejsce.
Fajne, nie?
Konflikt. Pokłócili się. Z tego powodu coś wyniknie. Co może z tego powodu wyniknąć?
- Kłopoty.
- Nienawiść.
RC - Coś jeszcze?
- Próba samobójcza.
- Nieee (unisono sala, próba samobójcza nie podpasowała, ale… nie uprzedzajmy faktów, może nie w tej formie, ale wcale nie aż tak daleko odejdziemy od tego motywu)
- Zabójstwo.
- Rywalizacja.
RC - Rywalizacja. (głosem jakby właśnie dostał nową zabawkę) Jezu jak mi się podoba to słowo.
- Zamiana ról.
RC - (z jeszcze większym przejęciem) Zamiana ról! Potrzebuję dwóch chętnych! Ja sobie skorzystam teraz z pewnego prawa. Ja sobie nakreślę scenę, ale dopiero jak wezmę chętnych. No chodź, to był Twój pomysł, mi się bardzo podoba ta zamiana ról. Potrzebuję Wery. (ktoś wyraźnie ma ochotę, więc wskazuje na tę osobę i radośnie:) No chodź, Wera. To jest zamiana ról.
- Po zamianie?
RC - Tak, po zamianie, tylko nie wiecie jeszcze kiedy (w fabule – przyp. red.). Uwaga. Pamiętacie o tym, że to była próba generalna?
- Tak.
RC - Dzisiaj jest premiera.
(śmiechy)
Wy jesteście tą publicznością tam. Reagujecie żywo. Wyście za to zapłacili. Załóżmy, że jest to najdroższy spektakl na świecie. Wy za to zapłaciliście 10 kuźwa tysięcy, a oni zrobili to, co zrobili. I macie prawo reagować na to, co oni robią. Pamiętacie o-krzyk?
- YEEEEAAAAH!
(Wiolonczelistka kuśtykając niby lata ze szczotką. Z sali słychać – jaki tu syf! Woźny – siedzi z wiolonczelą i „rzęzi”, symulując fałszywe dźwięki. Ktoś z oburzeniem wychodzi z sali - wróci chwilę potem, ktoś inny rzuca butem na scenę (!), trafiają tam też kawałki papieru i tym podobne rzeczy, publika zawodzi niezadowolona)
RC -…i koniec! Brawo!
(i gromkie brawa w odpowiedzi, poprzetykane chichotem)
RC - Super.
(podnosi rzucone obuwie, z zaskoczeniem)
Czyjś but. Widziałem, że leci z tamtej strony. Twój?
Słuchajcie. Z tego powodu wynikają takie straszne konsekwencje. Jakie?
(kilka różnych głosów)
No właśnie głupia sytuacja. Wszystkim to się nie podobało, ale ciec jest sławny! Wszystko jest na youtubie. Wszyscy to widzieli. Dzieci z podstawówek…
(pada uwaga z publiki, podchwytuje)
RC - Wszyscy chcą grać na wiolonczeli od teraz. Cały świat się zmienił teraz. Ale z powodu konsekwencji – żyjemy dalej w jakimś konkretnym świecie - J Zef staje się naprawdę zupełnie inną osobą. Chciałbym zobaczyć i nie wiem czy to wam też się spodoba, scena ta pokazuje jego przemianę, chcielibyśmy zobaczyć, ja bym chciał zobaczyć, jak on wygląda w sytuacji gdzie on już jest… gdzie on może być w operze? A gdzie on jest prywatnie?
- Na backstage’u.
- W garderobie.
RC - Ok. Hmm, słuchajcie, on jest w schowku, lepiej, w schowku na miotły!
- On jest sławny.
- On się wstydzi.
RC - On jest sławny, ale on się wstydzi, wiecie, on jeszcze nie do końca się przemienił. On jeszcze o tym nie wie.
(tu padło kilka sugestii dotyczących tego, co się będzie działo dalej, a że się ludzie przekrzykiwali – trudno było odsłuchać)
Słuchajcie, ja wiem, że wy już powoli wszyscy czujecie jak ta historia idzie. Ale starajcie się myśleć tu i teraz, nie wyprzedzajcie faktów, nie mówcie o tym, bo inaczej sobie zepsujemy w ten sposób historię.
- Ja mam jedno pytanie, bo zabrakło powodu dlaczego zamienili się rolami. Tak jakby nagle zamienili się rolami bo…
RC - Bo się pokłócili. Oni sobie chcieli zrobić świnię.
(tu znów pada kolejna sugestia od publiki, której nie jestem w stanie rozszyfrować)
No takie proste, takie ludzkie wręcz. Tylko że jakoś wyszło, że to było w tym dniu premiery. No. Tak już mają improwizacje. Dobra, mamy schowek na szczotki i mamy przemianę naszego bohatera. Potrzebuję naszego J Zefa. Kto chce? J Zef?
- Dobra.
RC - Noooo.
- Chciałem zauważyć, że wszyscy w czarnych koszulkach.
- Jest konsekwencja.
RC - Sytuacja wygląda tak, że mamy J Zefa tu w tej sytuacji i wiemy o nim jedną rzecz. Ja potrzebuję jakiegoś dramatu. Ma ktoś telefon z muzyką dramatyczną? Dramaturgiczną? Może być nawet hip-hop.
- Beethoven?
RC - Może być i Beethoven.
- Requiem dla snu? Mam z filmu Requiem for a dram. Nie przebijecie tego.
RC - Mogę prosić o telefon? Tylko ustaw tą piosenkę. Ja bym to zaryzykował, ciekawe czy to się uda tu podłączyć. Nie, ale pozostawimy ten telefon tutaj i on będzie tak mniej więcej. Chodź, chodź, chodź. Daj telefon, żebyśmy mniej więcej wszyscy słyszeli.
- Ale oddasz potem?
(pełna dramatyzmu, krótka pauza, rozwiewając złudzenia)
RC - Nie.
(oczywiście śmiechy, telefon ląduje na ławce, zaczyna się muzyka, brawa)
Słuchajcie, to jest klimat, nie, więc wiecie zamiast tego okrzyku naszego standardowego zróbmy takie smooth, yeah.
(powoli, na wyciszeniu, spokojnie i aksamitnie cała sala unisono)
- Yeeaah.
(Muzyka pogrywa. I w tym momencie z zaskoczenia szczenia sięga mi do podłogi, bo facet co wyszedł udawać J Zefa, zaczyna deklamować pod rytm – a jak to wyglądało, możecie zobaczyć na filmiku, który jak się okazało później ktoś nagrał).

Kupiłem… telewizor, który… działał przez rok
Po tym czasie przeżyłem niezły szok!
Dźwięk zaczął zanikać, a obraz skakać
Nie mogłem nic zrobić, zacząłem więc płakać
Szukałem przyczyny takiego zachowania
Lecz niestety próżne były me starania
Wnet mnie oświeciło, z boku telewizora
Czekała na mnie najstraszliwsza zmora
Okropne znaki – Made in China
Do tej pory ten napis w mózg mi się wżyna
Wiele rzeczy stamtąd to kompletna chała
Dzień czy dwa i wszystko się rozwala
Mam już tego dosyć, zgłaszam reklamację
Nie mogłem oglądać sportu przez tę chińską nację
Zwrócili mi kasę, choć z problemami
Musiałem się kłócić z tymi ścierwami
Kupiłem już nowy - oglądam do rana.
Teraz jest ok., bo Made in Botswana

RC - Wow. Nie no, nie mam słów. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Czego dowiedzieliśmy się o naszym J Zefie?
- Że ma telewizor.
RC - Konsekwencja, tak? Pamiętajmy o tym, co wcześniej.
- Tworzy rymy hiphopowe. Tworzy rymy.
RC - No tworzy, on już był raperem…
- Dzięki sławie ma kasę…
- Ale jego rymy hiphopowe się zmieniły, ponieważ stały się bardziej literackie. Poszedł w kierunku sztuki.
RC - Symfoniczny rap! To jest dopiero wyzwanie. O, a co to, wychodzisz już?
- No niestety, muszę.
(publika z westchnieniem żegna wychodzącego)
RC - Szkoda, ale cóż… Ja potrzebuję Wery! Jedna Wera potrzebna. Nie ma chętnych? No co wy?
(chwila oczekiwania)
- Eee, nieeee. Niee.
RC - No chodź
- Ty masz takie dobre koleżanki.
(jeśli dobrze pamiętam, dziewczyny z przodu wskazały na jedną ze swojej grupy, chwilę marudziła, ale i tak wyszła pięknie zagrać Werę)
RC - Z kolei Wera – coś z Werą też jest nie tak, no nie.
- Schudła.
- Zrobiła sobie operację plastyczną.
- Wyrzucili ją z WORa.
RC - Ale z drugiej strony, ona tak jakby konsekwentnie, nie. Ona w życiu sporo straciła, nie. Była gwiazdą…
- znalazła się w slumsach.
RC - To też potrzebuję smutnej muzy. Najsmutniejszej jaką możecie znaleźć. Konkurs na najsmutniejszą muzę na sali. Masz coś? Cokolwiek. Nawet nie chcę wiedzieć, co to jest. Po prostu puścimy. Mogę? Ja się obsłużę. Mam bardzo podobny telefon. Za pięć minut będę miał taki sam. Mamy Werę na naszej scenie. Mamy smutną Werę. Słuchajcie potrzebuję smutnego yeah.
(cała sala)
- yeah.
(okazuje się, że muzyka to jakiś marsz pogrzebowy, a w każdym razie smutna klasyka na fortepianinie)
RC - Jak on mógł to zrobić. Jak on mógł tak wyjść na scenę? Bez sensu. To jest jakiś dramat. Zabrał mi wszystko. Straciłam to co tak bardzo ceniłam. Naprawdę nic mi nie pozostało. Nic. Nic mi nie zostało. Jedyne co mi pozostało, to zatracić się w tym świecie.
(dziewczyna mówiła smutnym, cichym, coraz cichszym i pełnym udręki głosem; siedząc smętnie, potem podwinęła rękaw, „zacisnęła” sobie żyły opaską, po czym „wstrzyknęła” sobie narkotyk i wyciągnęła się wreszcie z zadowoloną miną na fotelu.)
RC - Koniec! Dzięki!
(za co nagrodzono ją brawami)
Dobra, mamy jasną sytuację. Mamy szczęśliwego, zmieniającego się naszego J Zefa, mamy naszą Werę, która właściwie oddała się narkotykom. Co się teraz staje z tego powodu? Wszyscy wiemy do czego dążymy (ta uwaga odnośnie teoretycznej części prelekcji, chodziło o konfrontację, potem pada kilka różnych pomysłów, z których jeden się przebija).
- Ona spróbuje go uwieść.
RC - Zobaczcie, że mamy dużo fajnych pomysłów. Chodź Wera. Chodź, chodź. Fajnie jest mówić. Ok. O, chcesz wyjść?
- Nie. Na scenę
RC - To też chodź. Naprawdę siedzisz na najgorszym możliwym miejscu.
(szczerze – nie pamiętam, gdzie siedział chłopak, ale chyba tak, że musiał wstawać za każdym razem, kiedy ktoś wychodził)
Mieliśmy dziś dużo konsekwencji, ale załóżmy, że to jest konfrontacja tych dwóch postaci. Te dwie postacie się spotkają.
- W operze.
RC - Zobaczmy co się stanie. W operze. One się spotykają w operze. Pamiętajcie o tym całym napięciu. Myślicie, że tak się spotkacie? Niee. Dobrze słuchajcie, przyda się jakaś muzyka.
- Łap kapelusz, będzie Ci pasował.
(ktoś z publiki podrzuca rekwizyt chłopakowi, Robert podchwytuje)
RC - Jesteś teraz stylowy. Kapelusz jest symboliką stylowego J Zefa.
- A jak!
RC - On teraz pisze swoje imię pisze przez takie Z. Dże Zef.
(dorysowuje Z na tablicy poziomą kreskę, oczywiście śmiechy)
Słuchajcie, dajcie im siły na tą bardzo trudną scenę. Jedziemy z naszym prawdziwym okrzykiem.
- YEEEAAAH!
(tu mamy scenę, w której J Zef przypadkiem trafia na Werę. Zaskoczony  zaczyna się cofac, tymczasem ona wyzywająco i kusząco, z opuszczoną na ramionach bluzą, zaczyna się do niego zbliżać. Krążą wokół stołu, on ucieka, zasłania się panicznie. Mamy między innymi taki dialog: (zalotnie) Wiesz.. (Natychmiastowo, dynamicznie) Nie. Nie wiem. Werze udaje się w końcu go usidlić na stołku, słyszymy jak J Zef mówi: Nie wiem o co chodzi, ale nie podoba mi się to. Chyba. Mimo to zaczyna ulegać. Dialogów było więcej, ale były ciche, więc tylko opisuję).

RC - Ja tu was zatrzymam i brawo dla was.
(Tu RC jeszcze skomentował to, jak oboje wyglądali i sam małą scenkę upozował, dziewczyna była drobna i sporo niższa niż chłopak, podkreślało to komizm sytuacji - zresztą, zdjęcie powyżej)
- Słuchajcie w mojej głowie to on miał 12 metrów, a ona centymetr.
Dlaczego zatrzymałem? Bo tutaj jest taka scena, którą…
- pomińmy!
RC - pominiemy. Ale ważne jest dla nas, czy on się zgodził, czy się nie zgodził na jej propozycję, bo chyba wiemy jaką propozycję ona mu złożyła.
-  Zgodził się.
RC - Ooo. Kobiety mówią, że się zgodził. Pamiętajmy, że ona jest feministką i walczy o WOR.
(sala w brecht)
Zdaliście sobie z tego sprawę dopiero teraz, co? Ona jest przebiegła, musiał się zgodzić. Prawda, że on się zgodził?
- Taak.
RC - Prawda, że ona walczyła o WOR?
- Taak.
RC - I to doprowadziło do pewnej sytuacji ponieważ, troszkę pozwolę sobie zmanipulować, on sobie smacznie spał (po czym zaczął szukać osób chętnych). Słuchajcie, J Żef sobie śpi. Ona wkupiła się w jego łaski. Ona jest konsekwentna. Ona o to walczyła. I ona walczy o WOR. Ale proszę odrzućmy ten kontekst, bo to nie o to chodzi. Właśnie zobaczmy, o co chodzi. O co ona tak naprawdę walczy. Czego ona od niego teraz chce, bo możesz od niego teraz uzyskać wszystko. Masz prawo zdecydować, gdzie się potoczy nasza historia. A my jedziemy z okrzykiem…
- YEEEAAAH!
(w tej scenie Wera wykorzystuje okazję, by śpiącemu J Zefowi wstrzyknąć narkotyki; J Zef oczywiście „odlatuje”)

I koniec! Brawo dla nich. To była prawdziwa strzykawka? A, nie. Dobre. Nie no, bo mówiliśmy wcześniej o tym syfie i widzę teraz taką strzykawkę, więc jest afera. Pyrkon – rozprzestrzenia syfa! Improwizacja, improwizacja, jak zaraza ziemniaczana. Dobra, mamy taką sytuację, że Wera wykorzystała okazję. J Zef spał. Zaćpała go. Wiecie czemu?
- Miał spotkanie z mediami i sponsorami.
- A może teraz miał spektakl?
RC - Chodź, chodź, chodź. Dasz radę.
- On przeżył to samo co ona. Chciała pokazać mu swój świat, który widzi po dragach.
RC - To jest fajne. Ale to nie zmienia faktu, że następnego dnia miał koncert. Słuchaj, ona trzymała to w lewej, ty trzymaj w prawej.
- A jak on wyszedł z domu?
RC - Jak on wyszedł z domu? No właśnie. Każdego alkoholika o to pyta. Spokojnie scena jest twoja.
- Może on nie poszedł do domu? Może on jest w operze właśnie.
- Ooooo. (pomysł spodobał się całej sali)
RC - Zaraz się okaże w tej scenie. Może spał w pracy. Zobaczmy, co się wydarzy. Jesteś w operze, jesteś naćpany, gotowi?
- YEEEAAH!
(chłopak symuluje znowu jakieś fałszywe dźwięki, coś tam bełkocze, publika znowu niezadowolona, leci butelka – karma wróciła)
RC - Powoli zbieramy się już do końca. Osiem minut, słyszałem. Dochodzimy do puenty. Potrzebuję Wery i J Zefa. I wszystko stanie się jasne. Naprawdę. Kto jeszcze nie był dzisiaj na scenie. Wera, Wera…
- Tam w pierwszej siedzi.
RC - Czeeeeść, chooodź. Jak ja uwielbiam kiedy tak robią „nie pójdę”, ale „już idę”. Chodź, nie krępuj się. Prawdziwe aktorstwo. Potrzebuję J Zefa. Grałeś dzisiaj? Czy jest ktoś chętny, uwaga, jedyna szansa teraz. Chodź. Ponieważ pozwalam tak chętnym, którzy nie grali, zapraszam Cię. Słuchajcie, znacie historię, byliście tutaj z nami… Potrzebuję muzyki. Będzie żywa muzyka? Zresztą nieważne, wylosuj, zobaczmy jak to wyjdzie, postawmy  na los. Jak skończy się historia, skończy się tak, jak będzie wyglądac muzyka. Nie ustawiaj piosenki! Uwaga. Ja puszczam muzę, a wy lecicie.
- YEEAAH!
(Bam, barabam, bam, bam, bam… znaczy, poszło akurat Bard’s Song w wykonaniu Van Canto. Dla tych co nie znają link i pierwsze słowa: Now you all know…- niestety muzyka zagłuszyła już całą scenkę, nie pamiętam, co dokładnie się tu działo, ale było krótko. Tak czy siak – przypasowała)
RC - Słuchajcie. Ja nazywam się Robert Cichocki i pracuję od ponad czterech i należę do grupy Pro Impro, która regularnie prowadzi warsztaty z improwizacji w Warszawie, ale jeśli Wam się spodobało, możecie nas zaprosić do siebie, polubcie grupę Pro Impro na facebooku, dodajcie naszą stronę do ulubionych. Ja wam dzisiaj serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że się bawiliście tak fajnie, jak ja. Dzięki! Dobrej nocy!

Nie sądzę, by suchym tekstem udało się w pełni oddać żywiołowość i pozytywną energię, jaka na tej sali panowała. Nie da się też samym dialogiem oddać gestykulacji, mimiki, intonacji i sposobu mówienia uczestników, a tu było bardzo bogato. Niektóre rzeczy mogą być niejasne. To dlatego w tekście jest wiele wtrąceń, dopowiadających, co się działo, jak publika reagowała, etc. Starałem się też jakoś rozgrywać pauzy – warto więc zwrócić uwagę czasem, gdzie umieszczałem spacje czy akapity. Nie udało się mi też spisać wszystkich żartów – niektóre były zbyt ciche lub po prostu tonęły w morzu śmiechów. Zasadniczo to jednak dość wierna relacja, prawie słowo w słowo. Niewiele nawet musiałem edytować, aby się strawnie czytało. Nie chciałem też, aby wyszło zbyt sztucznie – dialogi są więc prawie dokładnie takie, jak było mówione (aha - i nawet nikt się za bardzo nie jąkał). Mam nadzieję, że to widać. Miejcie jednak przy tym świadomość, że dostajecie jakieś z hakiem 30% komunikatu.

Nie zaznaczałem też, która konkretnie osoba z sali co mówiła – to byłoby bez sensu, za dużo roboty z rozpoznawaniem głosów. Uznałem też, choć przecież wcielały się w nich różne osoby, że Werę i J Zefa warto je potraktować, jako jedną kreację. W pewnym sensie stworzyliśmy ich tam, nadaliśmy im rzeczywisty wymiar i nie miało znaczenia, że raz J Zef był np. szczupłym i wysokim, długowłosym brunetem w glanach, a innym razem łysawym, ale brodatym i korpulentnym kolesiem.

Mam też nadzieję, że udało się pokazać, jak porwać publiczność i że widać tu choć trochę, jak świetnie działa improwizacja. Niektóre scenki były lepsze, inne gorsze, ale wszystkie – nawet te najprostsze – były kreatywne i wywoływały reakcję. Oklaski i śmiechy były tego najlepszym przykładem. W pewnym momencie, kiedy krzyczeliśmy YEAH, zorientowałem się też, jak głośno i ochoczo to robimy – aż tworzył się pogłos, a przecież sala nie była pełna! Co by było gdyby nas tam było więcej?

Jeśli dotarliście aż tutaj, i zapis prelekcji się spodobał, należy wam się jeszcze jedna, może najważniejsza informacja. Nie powiedziałem przecież jeszcze, co to była za prelekcja i kto ją prowadził (choć Robert się już z tym zdradził w sumie z końcem prelekcji). Nadrabiam to teraz, dodatkowo uzupełniając tekst o fragment opisu tego punktu programu z informatora (reszta pod linkiem). Była to sobotnia prelekcja z godziny 21:30 zatytułowana Storytelling technikami Impro dla gier RPG, a przygotował ją i zaprezentował Robert 'Robac Suchar' Cichocki (zdjęcia do tekstu pochodzą z jego profilu i zostały zamieszczone dzięki jego uprzejmości).

Fragment opisu:

Chcecie tworzyć ciekawe historie w RPG i czynić wasze rozgrywki niezapomnianymi? Na tych warsztatach pokażę Wam jak wykorzystać do tego sztukę improwizacji. Kilka prostych technik, a sami zdziwicie się jak skutecznych, otwierających Wasz sposób myślenia i pobudzających wyobraźnię. Często, prowadząc grę RPG, mamy problem z wyjściem z trudnych sytuacji, "zafiksowujemy" się na jednym zdarzeniu lub zasadzie, która nas ogranicza. Pokażę Wam jak wykorzystując metody z impro wyjść poza te schematy i ciemne zaułki, w które czasami wpadamy. Dodatkowo zaletą impro jest to, że można doskonale wciągnąć i zmotywować do gry współgraczy oraz wykorzystać do tego humor i żart. Dzięki temu rozgrywka z Wami może nabrać zupełnie innych walorów i być nie tylko ciekawa, ale też bardzo zabawna.
Planuję zajęcia bardzo dynamiczne, z ogromną dawką humoru i dobrą zabawą, więc koniecznie się do tego przygotujcie. Podzielę się z Wami moim ponad 4-letnim doświadczeniem z występów kabaretów impro, prowadzenia warsztatów, szkoleń, występów na festiwalach, występach w TV i wielu innych. Jeśli chcecie zobaczyć co znaczy impro zapraszam tutaj (tak tak zdjęcia z występów bywają zabawne). Zapraszam! Oderwijcie się na chwilę od innych ciekawych atrakcji i wpadajcie trochę się pobawić i rozruszać!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Pyrkon 2014
Mrówka na konwencie
- recenzja
Wywiad z Michałem Karzyńskim, głównym koordynatorem Pyrkonu
"Przyjedźcie na Pyrkon i dobrze się bawcie"
Relacja Pyrkon 2014 by Oggr
Oggrowa wyprawa na Pyrę. Bardzo subiektywna
- recenzja
Pyrkon 2019
Fantastyka niejedno ma imię
- recenzja
Pyrkon 2017
Relacja ze stolicy Fantastyki
- recenzja
Pyrkon 2016
Kolejny rekord frekwencji i zadowolenia
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.