» Recenzje » Cienie tożsamości

Cienie tożsamości


wersja do druku

Robimy rewolucję

Redakcja: Adrian 'adrturz' Turzański

Cienie tożsamości
Światy upadają i odradzają się na nowo, lecz uczestniczący w tym procesie ludzie wciąż powielają zachowania swych przodków. O tym, że historia lubi się powtarzać, choć z pewnymi modyfikacjami, pisze  Brandon Sanderson w Cieniach tożsamości.

Rozwiązanie sprawy, opisanej na kartach Stop prawa, dla lorda Waxiliuma Landarina okazało się początkiem nowych problemów. Cóż z tego, iż bandę łotrów porywających pociągi rozgromiono, a ich przywódca stracono, skoro śledztwo prowadzone przez Waxa, Wayne’a i Marasi ujawniło znacznie bardziej skomplikowany plan, za którym stał niejaki Pan Garnitur? Notabene informacja o śmierci Edwarna Landariana, wuja protagonisty, okazała się wieścią zdecydowanie przesadzoną. W kolejnym tomie cyklu czytelnik spodziewa się zatem kontynuacji pojedynku dwóch ostrych jak brzytwa umysłów, lecz ku jego zaskoczeniu Sanderson pierwszoplanowym uczynił nowy wątek, zaś mistrz zbrodni pojawia się jedynie w krótkich migawkach.

Mord na salonach! Na pierwszych stronach wszystkich gazet Elendel opisana jest masakra dokonana w siedzibie Winstinga Innante, w której śmierć poniósł zarówno on sam, jak i jego licznie zgromadzeni goście. A biorąc pod uwagę fakt, iż milord był bratem obecnie sprawującego rządy gubernatora, rodzinną czarną owcą znaną z hulaszczego życia oraz zbyt bliskich kontaktów z półświatkiem, zbrodnia zyskuje podwójny wymiar – nie tylko kryminalny, ale i polityczny. Do rozwiązania tej zagadki konstabl-generał Aradel wyznacza swoich najlepszych ludzi – między innymi rozpoczynającą swą karierę w szeregach obrońców prawa, panią porucznik Marasi Colms, którą ma wspomóc dwójka doskonale nam już znanych "szeryfów" z Dziczy. A zegar tyka – giną kolejni ludzie, a sposób, w jaki zostają uśmiercani, sugeruje działalność istot, które posługują się Hemalurgią, mocą pochodzącą z czasów Starego Imperium. Na dodatek  w całym mieście rozpoczęły się rozruchy miastu– sfrustrowani beznadziejnością swego losu i oburzeni skalą korupcji rządu, robotnicy pragną siłą wywalczyć swoje prawa. I wystarczy jedna iskra, aby wysadzić tę beczkę prochu.

Akcja, akcja i jeszcze raz akcja – tak zdefiniować można piąty tom Ostatniego Imperium. Gwałtownie następujące po sobie wydarzenia, pościgi, walki, pojedynki uskuteczniane magią, wspomaganą bronią konwencjonalną i vice versa; prowadzone z narażeniem życia poszukiwania, ujęte w słowa dodatkowo podkreślające ich dynamikę – Sanderson po raz kolejny potwierdza, iż piórem sieje zniszczenie skuteczniej, niż gdyby posługiwał się materialną bronią. Jednocześnie potrafi opisać elementy śledztwa typowo gabinetowe – żmudne dopasowywanie do siebie, wedle klucza cui bono, kolejnych elementów, związane z posiłkowaniem się metodami naukowymi i technicznymi. Autor analizuje, niczym antropolog, rasy ukazane na kartach swej powieści, przeprowadza wiwisekcję społeczeństwa, odkrywając jego miękkie podbrzusze i toczące je choroby – ruję, poróbstwo, zakłamanie, szantaż, przekupstwo. Z psychologicznym zacięciem uzupełnia portrety charakterologiczne swych bohaterów, coraz bardziej komplikując ich wzajemne relacje. Podąża ścieżką filozofów i mistyków, prawiąc o niesztampowo pojmowanych kwestiach egzystencjalnych i religijnych. I, last but not least, całość faszeruje potężną dawką humoru, zarówno sytuacyjnego, jak i ujętego w formie dialogów, uwypuklając i tak wyrazisty awanturniczo-przygodowy rys książki. Ta pisarska wszechmoc autora, precyzyjnie przycięta do miary fabuły, sprawia, iż Cienie tożsamości wciągają od pierwszej strony.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Po dość linearnie prowadzonej w Stop prawa narracji, kiedy obserwowaliśmy poczynania trójki bohaterów, zazwyczaj działających w grupie, w najnowszej odsłonie cyklu Sanderson postanowił poprowadzić swoje postaci odrębnymi ścieżkami, choć bardzo często ich drogi się krzyżują. Ów rozłam nastąpił przede wszystkim za sprawą kariery Marasi, która awansując w szeregach konsów bynajmniej nie zdobyła tym sobie popularności. Jej losy - będące wypadkową wszelkich historii o rokującym duże nadzieje policyjnym żółtodziobie, który, początkowo tępiony, musi udowodnić swoją wartość - nadbudowane przez autora dodatkowymi szczegółami są, moim zdaniem, w miarę przewidywalnym wątkiem, co nie znaczy, że słabym. Najdłuższe partie tekstu pisarz poświęcił Waxilliumowi, ukazanemu tym razem z kilku perspektyw. Poznajemy fragmenty jego dzieciństwa rzutujące na wybór przyszłej kariery (intrygująco poprowadzona rozmowa z wujem, który wykłada chłopcu swe życiowe motto w sposób przypominający wczesne nauki Basso w Składanym nożu) oraz pierwsze przygody w Dziczy, jako żywo kojarzące się z westernami o nieco slapstickowym charakterze. W jego wizerunku pojawiają się nowe cechy stawiające pod znakiem zapytania dotychczasowy charakter protagonisty, który zdążył już się zakorzenić w naszej podświadomości. Kim naprawdę jest Landarian? Czy jego mieszane pochodzenie, ujawnione dopiero w tym tomie, jest przyczyną jego wewnętrznego rozdarcia? Jakie sekrety ukrywa za pancerzem niezłomnego stróża prawa, który przywdział lata temu, teraz naznaczonym pęknięciami? Na tle rozdrapującego stare rany lorda, jego kompan wydaje się być mało skomplikowaną postacią - ot, uroczy szaławiła, pies na baby, rubaszny gawędziarz, domorosły filozof, mistrz kamuflażu o kleptomańskich skłonnościach, kolejna wariacja na temat trikstera. Lecz i Wayne maskuje swą prawdziwą naturę i momentami to właśnie on staje się najbardziej dramatyczną postacią książki.

Realia świata przedstawionego Sanderson nakreślił już we wcześniejszym tomie, teraz tylko dodaje drobne szczegóły, przede wszystkim skupiając się na opisywaniu kolejnych punktów na mapie miasta – jak choćby enklawy Terrisarian, zwanej Wioską, której mieszkańcy zachowali od wieków kultywowane obyczaje, odcinając się od wchodzącego w wiek prądu i automobili Elendel. W piątej odsłonie cyklu pisarz uzupełnia historię swego uniwersum, przypominając wydarzenia, jakie miały miejsce przed czynem Wojowniczki Wstąpienia, rozważając łatwość ubóstwienia postaci za życia nie będących kryształowymi i ukazując, jak zmienia się perspektywa oceny konkretnych faktów w zależności od osoby, która je przytacza. Ekshumuje rasę, która do tej pory wydawała się być zagrzebana pod popiołami dawnego Imperium. Kandry – istoty z darem mimikry, który okupiony jest koniecznością skonsumowania ciała osoby, w którą się wcielają, wierne sługi Ostatniego Imperatora, znów odgrywają w fabule istotną rolę. I, o ile czwarty tom cyklu, można było czytać bez znajomości "antycznej" trylogii, teraz informacje z niej wyniesione umożliwiają  postrzeganie toczących się wydarzeń w znacznie szerszym kontekście.

Nie pierwsze to i nie ostatnie zaserwowane przez autora zaskoczenie, prowadzi on czytelnika przez labirynt pełen ślepych korytarzy, a dotarcie do jego centrum przynosi jedynie chwilową satysfakcję, która znika wraz ze świadomością, iż tuż za nim kryje się kolejny, jeszcze bardziej skomplikowany. Budowany przez Sandersona nowy panteon bogów chwieje się w posadach, objawienia doświadczane przez Waxilliuma mamią, zwolennicy Ocalałego ścierają się z wyznawcami Ścieżki, a Sazed, znaczy się Harmonia, usadowiony w centrum wydarzeń, umiejętnie pociąga za nadnaturalne sznurki. Podobnie zresztą, jak szara eminencja tego tomu - Edwarn Landarian, choć ten posługuje się bardziej konwencjonalnymi metodami. Co dowodzi, iż upadek dawnego porządku świata niczego potomków jego mieszkańców nie nauczył i powtarzają oni te same błędy i schematy, które doprowadziły do zguby ich przodków.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

All is fair in love, war and law - tymi słowy można podsumować Cienie tożsamości, Sandersonowskim światem rządzą reguły równie skomplikowane, jak opisana przez pisarza magia, kwestie dobra i zła pozostają ambiwalentne, a ukazani na kartach powieści bohaterowie nader zręcznie lawirują pomiędzy obiema skrajnościami. Karygodne to, czy godne aprobaty? Oby w literaturze pojawiło się więcej takich łotrów!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Cienie tożsamości (Shadows of Self)
Cykl: Ostatnie Imperium
Tom: 5
Autor: Brandon Sanderson
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Autor okładki: Dominik Broniek
Wydawca: MAG
Data wydania: 2 marca 2016
Liczba stron: 352
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7480-637-4
Cena: 29,90



Czytaj również

Cienie tożsamości
Manipulujący i zmanipulowani
- recenzja
Żałobne Opaski
Stróże prawa wyruszają w nieznane
- recenzja
Żałobne Opaski
Jedźmy na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja
- recenzja
Bohater Wieków
Wiara plus nadzieja to furtka dla możliwości
- recenzja
Bohater Wieków
- fragment
Bohater Wieków
- fragment

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.